Koty w zimie – czy warto wystawiać kotom gorącą wodę podczas mrozów?
Dobrzy ludzie szczególnie starają się zadbać o koty w zimie. Kiedy zima jest mroźna pojawia się pokusa wystawiania kotom gorącej wody, by dłużej była zdatna do picia. Liczymy, że gorąca woda będzie zamarzała dłużej. W końcu mróz ma do pokonania więcej stopni. Jak jest naprawdę?
O tym, jak zadbać o koty wolno żyjące w czasie zimy, pisałam w artykule Koty w zimie – jak pomagać? 5 rzeczy, które musisz wiedzieć. W czasie mrozów dopajanie kotów jest sprawą równie ważną, jak ich dokarmianie. Wiele razy spotkałam się z twierdzeniem, że w czasie mrozów warto podawać kotom gorącą wodę, by wolniej zamarzała w miseczkach. Moje dotychczasowe doświadczenia z dokarmiania kotów nie potwierdzają takiej zależności.
Jaka woda nadaje się do picia dla kotów?
Po pierwsze, czysta. Po drugie, kotom należy podawać wodę w temperaturze pokojowej. Biorąc pod uwagę trudne warunki, w jakich żyje część kotów, możemy założyć, że są w stanie pić wodę o temp. od 0 do 40 stopni Celsjusza. Cieplejsza woda może powodować rozwolnienie, a gorąca groźne, zwłaszcza na mrozie, oparzenie.
Choć myśl, że gorąca woda zamarza wolniej wydaje się być na pierwszy rzut oka uzasadniona i logiczna, kryje ona w sobie dwie pułapki.
1. Woda „nie chce być logiczna”.
Nie zachowuje się zgodnie z naszymi przewidywaniami i oczekiwaniami. Otóż gorąca woda zamarza szybciej, niż woda o temperaturze pokojowej. Zjawisko to nosi nazwę „efekt Mpemby”, od nazwiska niecierpliwego Tanzańczyka, który w roku 1963 zauważył, że gorąca masa lodowa zamarza szybciej, niż lody wystudzone wcześniej (zgodnie z zasadami sztuki kulinarnej). Stosunkowo niedawno naukowcy doszli do wniosku, że odpowiedzialne za to zjawisko są wiązania wodorowe w cząsteczce wody. Więcej na ten temat można przeczytać np. w artykule Wikipedii.
2. Pułapka pozornie dużych korzyści.
Nawet, gdyby woda zachowywała się zgodnie z naszymi oczekiwaniami (a tak nie jest), to i tak korzyści byłyby pomijalne. Woda zamarza, kiedy osiąga temperaturę poniżej 0 stopni Celsjusza. Jeśli wystawimy wodę gorącą, znacznie powyżej 40 stopni, to przez kilkanaście, lub kilkadziesiąt minut (zależnie od tego, jak gorąca jest woda i jak duży jest mróz), kot nie będzie mógł z niej skorzystać.
Kiedy wreszcie osiągnie bezpieczną dla kotów temperaturę 40 stopni, nie przestanie przecież stygnąć. Błyskawicznie osiągnie temperaturę, w której mogliśmy ją od razy wystawić, czyli około 25 stopni. Zyskujemy więc co najwyżej czas, w jakim woda stygnie na mrozie od 40 do 25 stopni. Łatwo sprawdzić, że to zaledwie chwila!
Jeśli chodzi o koty, lubię sprawdzać wszystko dokładnie i osobiście. Postanowiłam więc wykorzystać zimową aurę, by pokazać Wam, jak to jest w praktyce z zamarzaniem wody w miseczkach. Całość opisuję poniżej.
Do dwóch identycznych, plastikowych misek nalałam taką samą ilość wody (700 ml). Do miski ustawionej po lewej stronie nalałam wodę o temperaturze pokojowej, ok. 25 stopni Celsjusza. Do drugiej miski, ustawionej po prawej stronie nalałam wodę w temperaturze około 90 stopni Celsjusza. Założyłam, że przelanie zagotowanej chwilę wcześniej wody do miski i przeniesienie jej na zewnątrz domu, ostudziło ją o około 10 stopni.
Doświadczenie przeprowadziłam trzy razy. Pierwszego dnia temperatura powietrza wynosiła od -3 do -4 stopni Celsjusza, drugiego dnia od -7 do -11 stopni. Trzeciego dnia (jego zapis jest poniżej), o godz. 15:00 temperatura wynosiła -3 stopnie C, dwie godziny później -7 stopni C.
Zrezygnowałam z dokładnych pomiarów temperatury wody w trakcie obserwacji. Nie to ma żadnego znaczenia, bo interesuje nas, tak jak koty w zimie, czy woda będzie nadawała się do picia i kiedy zamarznie.
Sprawdzałam co dzieje się z wodą w obydwu miseczkach, poniżej moje obserwacje z ostatniego eksperymentu. To właśnie jego zapis prezentuję w wideo załączonym do tekstu.
- Godz. 15:00: zaczynamy eksperyment. Kot mógłby się napić wyłącznie z miski po lewej stronie, woda w misce po prawej stronie jest zbyt gorąca.
- Godz. 15:30: woda w misce po prawej stronie jest trochę cieplejsza od wody w misce po lewej stronie. Z obydwu misek kot mógłby się napić.
- Godz. 16:00: woda w obydwu miskach ma podobną temperaturę, jest lodowata, nie ma lodu w żadnej z miseczek. Z obydwu misek kot mógłby się napić.
- Godz. 16:30: w obydwu miseczkach tworzy się cienka warstwa lodu na powierzchni. Na tyle delikatna, że nie utrudni kotom skorzystania z wody. Warstwa lodu w miseczce po prawej stronie jest cieńsza. Z obydwu misek kot mógłby się napić.
- Godz. 17:00 : cienka warstwa lodu w obydwu miseczkach, nieco grubsza w misce po lewej stronie. Lód jest już na prawie całej powierzchni wody, w obydwu miseczkach. Z obydwu misek kot mógłby się jeszcze napić.
- Godz. 17:20: warstwa lodu jest coraz grubsza, to już ostatni moment, w którym koty mogą skorzystać (mimo utrudnienia w postaci lodu na niemal całej powierzchni wody) z wody w miseczkach. Za kilka, kilkanaście minut nie będzie to możliwe.
Podsumowanie
Eksperyment powtórzyłam trzy razy, w ciągu trzech dni, w różnych warunkach atmosferycznych. Za każdym razem wyniki były bardzo podobne.
Woda, która miała ok. 90 stopni zamarzała odrobinę wolniej od wody, która miała temperaturę pokojową (25 stopni). Była to różnica najwyżej kilku minut.
Nie udało mi się zaobserwować efektu Mpemby, a raczej jego „namiastkę”. Warunki, w jakich dokarmiamy koty, dalekie są od warunków laboratorium, czy lodówki. Miseczki ustawione na tarasie nie były równomiernie chłodzone ze wszystkich stron. Ceramika pod nimi, mogła dłużej oddawać ciepło pod miseczką z wrzątkiem. Znaczenie ma siła wiatru, rodzaj podłoża, na którym ustawiamy miseczki, tworzywo, z którego wykonane są miseczki i wiele innych czynników (także temperatura powietrza zmienia się podczas trwania eksperymentu).
Mój eksperyment miał na celu odniesienie się do praktyki, realnych sytuacji, w których dokarmiamy i poimy na dworze zwierzęta. Na wynik eksperymentu (opóźnienie tworzenia się warstwy lodu na powierzchni wody) miał wpływ także fakt, że sprawdzając co dzieje się w miskach, poruszałam wodą i niszczyłam tworzącą się warstwę lodu. Podobny efekt przyniosło by prawdopodobnie korzystanie z wody przez koty.
Wnioski końcowe:
Gorąca woda (ok. 90 stopni) nalana do kocich miseczek zamarzała nieznacznie wolniej od wody, która ma temperaturę pokojową (ok. 25 stopni). Jest to różnica najwyżej kilku minut nawet na lekkim mrozie. W praktyce koty mogą z niej korzystać przez taki sam lub nawet przez krótszy czas: na początku jest zbyt gorąca, by jakikolwiek kot mógł się napić.
Dodatkowo, biorąc pod uwagę ryzyko oparzenia się zwierząt, nie ma żadnego sensu wystawianie wody znacznie cieplejszej niż woda nadająca się od razu do picia (o temperaturze maks. 40 stopni).
W materiale wideo znajdziecie zapis tego, co napisałam powyżej. Zachęcam do oglądania i dzielenia się uwagami.
Magdalena Nykiel