Kiedy pozwolić zwierzętom odejść? Eutanazja jako wybór.
Czy psy i koty umierają ze starości? Czy eutanazja to naprawdę 'dobra śmierć’? Czy mamy obowiązek pomóc odejść zwierzęciu? Jak podjąć decyzję o eutanazji? Co wziąć pod uwagę? Czego oczekiwać od lekarza? Czego oczekiwać od siebie?
Trudno nam zaakceptować śmiertelność zwierząt, z którymi żyjemy na co dzień. Nie ma w tym nic dziwnego. Łączy nas z nimi więź emocjonalna. Niezwykła, bo międzygatunkowa. Jesteśmy blisko, spędzamy ze zwierzętami dużo czasu. Poznajemy je, staramy się rozumieć, otaczamy troską. Towarzyszą nam w najważniejszych chwilach życia. Czasem są jedynymi współmieszkańcami! Kimś, kto jest obok kiedy się budzimy i zasypiamy, kiedy wracamy zmęczeni po pracy.
Nic dziwnego, że chcemy, by były z nami jak najdłużej, by cieszyły się dobrym samopoczuciem i zdrowiem. Średnia życia zwierząt domowych znacząco się wydłużyła, dzięki wiedzy, jaką aktualnie dysponujemy. W ciągu kilkudziesięciu lat dowiedzieliśmy się mnóstwo na temat ich potrzeb, żywienia, a postępy w medycynie weterynaryjnej są ogromne. Obecnie możliwości leczenia zwierząt są o wiele większe. Wielu opiekunów potrafi też z ogromnym zaangażowaniem troszczyć się o chore zwierzę.
Oczekiwana średnia życia zadbanego kota to obecnie około 15-16 lat.
Zdobycze nauki i zmiany kulturowe sprzyjają wydłużeniu życia zwierząt. Nie brakuje kotów, które dożywają dwudziestu lat. Jeszcze trzydzieści lat temu o kotach, które miały 5-6 lat mówiono „stare”. Jednak to nie zmienia faktu, że także dziś zwierzęta domowe żyją (średnio) wielokrotnie krócej od ludzi.
Śmierć ukochanego zwierzęcia jest dla wielu emocjonalnie bardzo trudna. Trudne jest także patrzenie na cierpienie zwierząt związane z chorobą, na ich starzenie się… Nieuchronnie przychodzi moment, w którym chęć przedłużania życia zwierzęcia dzięki większym możliwościom medycznym niekoniecznie idzie w parze z interesem zwierzęcia. Co wtedy?
Mamy obowiązek pomagać zwierzętom, opierając się na wiedzy, kierując się empatią.
Decyzja o eutanazji jest zawsze trudna. Przede wszystkim przez swoją nieodwracalność. Wątpliwości przy jej podejmowania muszą się pojawić i powinny być racjonalnie rozważone. Trzeba pozbyć się decydowania w oparciu wyłącznie o swoje własne emocje. Kluczem jest empatyczne podejście do zwierzęcia.
Od zwierząt różni nas to, że one nie są w stanie zracjonalizować sobie tego, co się dzieje.
Nie potrafią przyjąć, że badania trzeba jakoś przetrzymać, bo to ma im pomóc. Nie mobilizują się przed wizytą u lekarza myśląc, że przecież to konieczne, żeby wyzdrowieć. To samo dotyczy każdej procedury medycznej. Zwierzę nie widzi jej sensu. Czuje strach, ból, dyskomfort.
Jeśli choroba postępuje, życie zwierzęcia wypełnia się negatywnymi doznaniami. Znika radość z codziennych aktywności. Może przyjść moment, w którym życie zwierzęcia staje się pełne bólu, bez szans na poprawę. To często jest moment, w którym można zrobić już tylko jedno – uwolnić zwierzę od cierpienia. To jest nasza decyzja. Przez całe życie zwierzęcia decydujemy o wszystkim. Także u kresu tej drogi trzeba umieć brać odpowiedzialność na siebie do końca. Chociaż to prawda, że często i my, ludzie, przy tym cierpimy.
Zwierzęta domowe zwykle umierają „na coś”, a nie ze starości.
Choroba nieuchronnie wiąże się z bólem, dyskomfortem, ograniczeniem. Można przyjąć, że jeśli zwierzę choruje, to na pewno cierpi mniej lub bardziej. Rzecz w tym, że zwierzęta doskonale potrafią ukrywać ból. Mistrzami w tej kwestii są koty. Kiedy widzimy ich ból, często oznacza to, że już nie są w stanie go ukryć.
Dłuższe życie i sędziwa starość wiążą się z wieloma chorobami i dysfunkcjami, które rzadko dotykają zwierzęta młode. Nie znam osobiście żadnego zwierzęcia, w którym bez bólu i cierpienia życie zgasło „ze starości”. Bo co to znaczy „umrzeć ze starości”? Żegnałam naprawdę stare koty, ale każdy z nich odchodził w związku z jakąś chorobą.
Z chorobą i umieraniem zawsze wiąże się cierpienie.
Eutanazja daje nam możliwość skrócenia cierpienia i według mnie należy z takiej możliwości rozważnie, z myślą o tym, co jest dobre dla zwierząt, korzystać. Często jest to niestety jedyna pomoc, jakiej możemy im udzielić. Czekanie aż zwierzę samo umrze często jest próbą zdjęcia z siebie odpowiedzialności za decyzję o przerwaniu życia.
Czas na rozstanie przychodzi wtedy, kiedy nic więcej nie da się zrobić.
Nie ma ścisłych, jednoznacznych wskazań co do momentu, w którym należy zdecydować się na eutanazję. Należy ją brać pod uwagę, kiedy wyczerpały się możliwości skutecznego leczenia i wiadomo, że nie można zwierzęcia wyleczyć, uratować, a ono cierpi. Wtedy, kiedy nie da się tego cierpienia uśmierzyć. Cierpienie to nie tylko ból fizyczny, ale także psychiczny. Trzeba ocenić, na ile jeszcze pomagamy zwierzęciu przeżyć, a na ile jest zmuszane do życia. Warto porównać, jak funkcjonuje, kiedy było zdrowe z tym, jak funkcjonuje w chorobie.
Kluczową rolę powinien odegrać zaufany lekarz weterynarii, który zna zwierzę.
Jeśli mamy wątpliwości, trzeba zadawać mu pytania. Dopytywać, czy zwierzę cierpi, czy czuje ból? Trzeba upewnić się, czy dalsze leczenie może przynieść wymierną poprawę stanu. Czy jest jeszcze coś, co można zrobić. W interesie zwierzęcia jest podejmowanie decyzji w oparciu o wiedzę medyczną i naszą wiedzę o nim.
Nie należy zbytnio odwlekać decyzji o eutanazji zwierzęcia.
Najczęściej dzieje się tak ze względu na nasze emocje. Kiedy czekamy zbyt długo, możemy przegapić moment, w którym da się jeszcze zapewnić zwierzęciu odejście w spokoju i bez zbędnego cierpienia. To bardzo, bardzo trudne, ale trzeba podejmować decyzje o eutanazji racjonalnie, odsuwając własne emocje na bok, myśląc tylko o tym, co będzie dobre dla zwierząt.
Walkę o życie zwierzęcia powinno się przerwać w momencie, gdy nie ma już zgodnie z wiedzą medyczną nadziei na wyzdrowienie, a leczenie związane jest z dotkliwym bólem, stresem zwierzęcia lub gdy sama choroba powoduje cierpienie, którego nie da się skutecznie uśmierzyć.
Jednocześnie trzeba się uczyć odróżniać stan w którym można coś jeszcze zrobić, od stanu, w którym nadziei już nie ma. To trudne i potrzebne jest doświadczenie, by umieć odróżnić jedno od drugiego. Trzeba pielęgnować w sobie wrażliwość i rozwijać empatię, a jednocześnie panować nad swoimi emocjami i ciągle zdobywać wiedzę. Rozmawiać z lekarzem na ten temat i nie bać się pytań.
Nie wolno nam robić ze zwierząt zakładników naszych emocji.
Można powiedzieć, że one żyją z dnia na dzień. Nie potrzebują trochę więcej czasu, żeby przygotować się na własną śmierć. Nie planują. Bywa, że to my, ludzie potrzebujemy tego czasu i uciekamy przed decyzją. Opiekun powinien umieć dostrzec moment, w którym bilans walki jest dla zwierzęcia niekorzystny.
Wiele osób ma obawy, że wzięcie pod uwagę eutanazji zostanie źle odebrane. Że lekarz odbierze to jako przedwczesną rezygnację z leczenia. Wielu opiekunów ma też nadzieję na jasną, precyzyjną wskazówkę od lekarza. Woleliby usłyszeć od niego, że to jest właśnie ten moment, kiedy zwierzę cierpi i nie można mu już pomóc i potrzebna jest decyzja o eutanazji.
Nie należy zakładać, że lekarz weterynarii zdejmie z nas ciężar podejmowania decyzji.
Owszem zdarzają się lekarze, którzy zdecydowanie wskazują na eutanazję, kiedy przychodzi pora. Jednak nie jest to zbyt częsty model postępowania. To może być powodowane chęcią unikania wydawania ostatecznych wyroków w obliczu silnych emocji opiekuna. Zapewne część lekarzy liczy, że opiekun sam podejmie decyzję, opierając się o wiedzę, znajomość zwierzęcia i diagnozę.
Decyzje o eutanazji są skrajnie trudne nie tylko dla opiekunów, ale także dla lekarzy.
Z całą pewnością lekarze powinni umieć mówić o rzeczach najtrudniejszych. To wymaga jednak dojrzałości obydwu stron. Każda z nich może obawiać się zarzutu, że nie chce ratować życia „do końca”, że przedwcześnie się poddaje. Niestety ciągle nie brakuje również takich sytuacji w których ludzie oczekują od lekarzy weterynarii uśpienia zwierzęcia w sytuacji, w której nie ma wskazań do eutanazji.
Właściwie podjęta decyzja o eutanazji to wyraz odpowiedzialnej miłości i szacunku.
Wśród opiekunów zwierząt popularna jest historia o Tęczowym Moście, który jest symbolicznym przejściem dla zwierząt z życia z nami do innego miejsca. Miejsca, w którym są szczęśliwe i wolne od cierpienia. Niezależnie od tego, w co wierzymy, jesteśmy winni naszym podopiecznym wsparcie przez całe życie, aż do śmierci. Dla cierpiącego, schorowanego zwierzęcia, bez szans na poprawę, dobra śmierć jest wybawieniem. Jest wyrazem naszego szacunku i odpowiedzialnej miłości.
O tym, na co warto zwrócić uwagę w obliczu eutanazji piszę w odrębnym artykule: Jak pomóc zwierzęciu u kresu jego życia? Opiekun wobec eutanazji. Ten sam temat poruszyłyśmy rozmawiając z Małgorzatą Bożek na łamach IgiMag.pl. Zachęcam też do lektury tekstu Czy zwierzęta przeżywają żałobę?
Magdalena Nykiel
Ps.
Na zdjęciu ilustrującym tekst jest Gandalf, którego niedawno pożegnaliśmy. Mówię do niego, próbując ubrać w słowa swoje wątpliwości i wyczuć, na ile jeszcze bilans jest dla niego korzystny.
—
UWAGA! Artykuły, opracowania oraz inne treści publikowane na tej stronie, o ile nie zostało to zaznaczone inaczej, są własnością Magdaleny Nykiel i ich wykorzystanie, kopiowanie i przetwarzanie we fragmentach lub całości bez pisemnej zgody autorki jest zabronione.